Czy Twoje dziecko chętnie je warzywa i owoce?
Lato to najlepszy czas, aby wzbogacić naszą dietę i w dużej mierze oprzeć ją na warzywach i owocach. To właśnie teraz są najbogatsze w witaminy, składniki mineralne i związki biologicznie czynne. To właśnie teraz przypada szczyt ich naturalnego występowania w przyrodzie w naszym kraju. Dostęp do nich jest banalnie prosty, a smak najlepszy. Zatem to właśnie teraz ich wartość żywieniowa i biologiczna jest najwyższa.
Każdy człowiek ma swoje preferencje smakowe, które kształtują się od samego początku, od najwcześniejszego dzieciństwa. Nie wiem czy Wy też tak macie, ale lato to jest czas, kiedy w trakcie zakupów w warzywniaku kupiłabym wszystko. Te wszystkie warzywa i owoce wręcz się do mnie uśmiechają i wołają aby je zabrać. Wiem, że dla wielu osób warzywa są bez smaku. Przyznam się, że ja też mam takie warzywa, które nie są moimi faworytami. W przypadku dzieci sytuacja jeszcze bardziej się komplikuje. Dzieci często maja 2-3 ulubione potrawy, które mogłyby jeść na okrągło. Towarzyszy temu często niechęć do próbowania nowości. Niestety warzywa są bardzo często ta grupą, którą dzieci omijają szerokim łukiem z minką zwiastującą najwyższy stopień obrzydzenia. Troszeczkę Inaczej wygląda sprawa z owocami, które z natury są słodkie, więc zdecydowanie częściej dzieci nie protestują podczas spożywania ich.
WARZYWA — WRÓG NUMER JEDEN — ODCZARUJMY TO
We wcześniejszych wpisach między innymi o odporności dziecka, pisałam że obecność warzyw i owoców w codziennym jadłospisie powinna być podstawą, czymś równie naturalnym, jak oddychanie. Również najnowsza piramida zdrowego żywienia kładzie na to nacisk. Podstawą piramidy jest aktywność fizyczna, a kolejnym jej piętrem — obecność warzyw i owoców w codziennym menu.
wszystko super, teoria teorią (teorie tak mają), a praktyka często rusza swoją drogą i bywa inna. Po pierwsze, zacznijmy od samych siebie i zastanówmy się, na ile my sami stosujemy się do tych wszystkich zasad zdrowego odżywiania? Nawet, jeśli się z tym od początku do końca zgadzamy, to brak czasu, chęć pójścia na łatwiznę mogą stanowić tę praktykę, która boleśnie mija się z wyznawaną przez nas teorią. Pamiętajmy przy tym, że dzieci są jak czysta kartka papieru — co na niej zapiszemy, to zostanie. One uczą się poprzez obserwację otaczającego ich świata, a zatem w pierwszym rzędzie — nas. Przy czym nikt nie jest tak wrażliwy na wychwycenie hipokryzji, czy niezgodności zaleceń w stosunku do nich, z „luzikiem” w stosunku do samych siebie, jak właśnie milusińscy. Dlatego nie dziwmy się, że kiedy dziecko widzi rodzica, który na obiad zjada ziemniaki i wielkiego kotleta, a surówka jest w w dawce homeopatycznej albo zerowej, to zrobi tak samo — zje kotleta i ziemniaki, a warzywa czy surówka pozostaną na talerzu lub nawet zostaną dyskretnie usunięte poza. „Skoro mama/tata tak robi, to dlaczego ja mam robić inaczej?”, myśli sobie nasz mały Sokrates. „Widocznie to coś zielonego na moim talerzu nie jest pyszne, skoro tego nie jedzą”.
KROK NUMER JEDEN
A więc krok numer jeden do odczarowania warzyw to sami zacznijmy stawiać ich obecność na pierwszym miejscu naszego talerza. Pokażmy naszym dzieciom, że to warzywa na naszym talerzu grają pierwsze skrzypce.
To ważne. Pokaż swojemu dziecku, że warzywa mogą być pyszne. Uwierzcie mi, to działa. Zaraz Wam coś opowiem.
Jeżeli myślicie, że w domu dietetyka, gdzie są dzieci wszystko wygląda kolorowo to muszę Was zmartwić. Nie, nie i jeszcze raz nie!. U nas też występują te same problemy co w każdym innym domu. Jeżeli myślicie, że moje dzieci jedzą wszystko co ugotuję, to również niestety nie. Pamiętacie jak we wspomnieniu naszych wakacji, narzekałam, że przez cały wyjazd chłopaki praktycznie nic nie chcieli jeść? No właśnie. Tak to niestety działa w praktyce.
To co zaistniało w reżimie wakacyjnym tak samo wygląda w życiu codziennym. Franio jak miał 6 miesięcy i zaczynaliśmy rozszerzanie diety, nie chciał za nic pić wody. Gardził nią, jedynie co chciał pić to były soki. Tak wiem, dietetyk i soki w pierwszym roku życia w diecie dziecka. Powiem Wam więcej, praktycznie do 3 roku życia Franek nie tolerował wody, tzn pił wodę, ale tylko smakową (sic!), czyli napój na bazie wody z toną cukru. Dopiero jak miał 3 lata, a ja się w końcu uparłam, to udało nam się przejść na zwykłą wodę. Teraz jedynie do obiadu jest szklanka soku, no i kompot w przedszkolu. Jednak tutaj zadziałał jeszcze jeden mechanizm, my rodzice wyeliminowaliśmy praktycznie z naszego domu inne napoje niż woda. Pomogły również rozmowy o zasadach zdrowego odżywiania i o tym, że to woda w czystej postaci jest najlepszym źródłem zaspakajania pragnienia.
Przy Julku już nie popełniłam tego błędu i od początku proponowałam mu wodę, początkowo również nie był nią zainteresowany. Jednak po kilkunastu próbach, w wyniku konsekwencji to woda od samego początku stałą się dla niego głównym napojem. Teraz kiedy Julek ma 2,5 roku zdecydowanie chętniej wybiera wodę niż sok.
Zatem podsumowując — krok pierwszy, — wprowadzanie zmian zaczynamy od siebie. W ten sposób stajemy się dla naszych dzieci wzorem do naśladowania.
Teraz pewnie wiele osób zastanawia się jak to zrobić w przypadku warzyw. To też możliwe, musi się udać, co postaram się wytłumaczyć.
ROZSZERZANIE DIETY
Przy rozszerzaniu diety niemowląt rekomenduje się rozpoczęcie tego procesu od warzyw. Wynika to właśnie z faktu, że owoce są słodkie, a niemowlę ma naturalną preferencję do tego smaku, gdyż takie jest też mleko. Wiele osób uważa, że warzywa są bezsmaku. W wielu przypadkach tak faktycznie jest, albo można odnieść takie wrażenie. Jednak można znaleźć mnóstwo warzyw, gdzie to właśnie smak jest tym, co zachęca do ich spożywania. Weźmy np. pomidory. W środku lata pierwszym elementem zachęcającym do konsumpcji są kolor i zapach. Jeśli pomidor dojrzewał sobie na słońcu, a nie gdzieś w szklarni, czy pod folią, jego rewelacyjny smak jest sam w sobie najlepszą przyprawą., Dodanie go do potrawy, czy spożywanie samej, czerwoniutkiej bombki to niepowtarzalne przeżycie. Przykładów takich warzyw jest sporo, np. papryka czy groszek cukrowy, użycie ich w potrawie sprawa, że i smak i wygląd staje się bardzo atrakcyjny. Nie zapominajmy bowiem, że posiłek rozpoczynamy oczami.
Smak każdego człowieka kształtuje się indywidualnie i może ulegać zmianie. Podobnie jest z dziećmi. Chętne początkowo spożywanie warzyw i owoców, nie daje gwarancji, że np. 2-3 latek nadal będzie ich fanem i zamiast kotleta będzie wybierał brokuła. Tak też było u nas. Julek od początku był wybredny, jednak w wieku ok roku jadł znacznie więcej niż teraz i zdecydowanie chętniej próbował nowości. Franek od początku chętnie próbował nowości, jednak z każdym kolejnym rokiem zakres menu się zmieniał.
Julek ma teraz czas, kiedy jest na bakier z warzywami, a z owoców toleruje jedynie kilka. Franek owoce praktycznie wszystkie, warzywa tu jest trochę gorzej jednak je.
KROK NUMER DWA
Czasami próby zachęcenia do spróbowania warzyw nie skutkują. A wzorzec rodzica spożywającego warzywa też nie działa. Trzeba sobie jakoś radzić. Moim patentem na Julka są zupy-krem. Wtedy jestem wstanie przemycić całą zawartość warzywną zupy. Może to dziwne, że 2,5 latek je zupy wyglądające jak papki, ale przynajmniej jedna porcja warzyw jest dostarczona bez gimnastykowania się przy stole i wystawiania granic mojej cierpliwości ekstremalne wyzwanie. Dobrym patentem na przemycenie warzyw jest sos do spagetti, gdzie można dodać np. marchewkę, selera czy cukinię. To wszystko da super aromat, a po zblendowaniu otrzymamy jednolity sos. Warzywa faszerowane mięsem i zapiekane to również fajny pomysł, zarówno na urozmaicenie diety, jak i przemycenie warzyw.
Jak bym miała podsumować krok numer dwa, to zachęcam do uprawiania przemytu warzyw, w każdej postaci, (zupy-kremy, sosy). Rodzice, nie wstydźmy się być szmuglerami, bo suma summarum to zdrowe podejście.
KROK NUMER TRZY
Franek nie chciał i w sumie nadal niechętnie je warzywa na świeżo. Z surówek to jedynie marchewka z jabłkiem, ogórek w postaci mizerii, pomidora. W zeszłym roku jadł sałatę z jogurtem, ale już w tym roku przestała mu smakować.
Dobrym sposobem na zachęcenie do jedzenia warzyw w postaci surowej (nie mam tu na myśli pomidora, ogórka czy papryki), ale właśnie surówek opartych na marchewce czy buraku jest połączenie tych produktów ze słodkim owocem. Podam Wam mój przepis na marchewkę z jabłkiem, polecam tylko aby przygotować to danie tak na ok. 30 minut przed podaniem. Wtedy marchewka jest super miękka.
SURÓWKA Z MARCHEWKI I JABŁKA
2 marchewki
1 duże jabłko
1 łyżka majonezu
2 łyżki jogurtu naturalnego
szczypta cukru
Marchewkę i jabłko ścieram na tarce na bardzo drobnych oczkach. Następnie wszystko wymieszać i odstawić. Franek zajada się tą surówką. Wprost ją uwielbia.
OWOCE – CZY ZAWSZE DZIECI JE CHĘTNIE JEDZĄ?
Tutaj sprawa wygląda zupełnie inaczej. Owoce są słodkie i znacznie częściej wybierane i spożywane przez dzieci bez konieczności zachęcania. Dorośli również zdecydowanie chętniej wybierają owoce niż warzywa. Owoc jest super alternatywa, jako przekąska. Poprzez to, że jest słodki jest również znakomitym substytutem słodyczy. Jednak tutaj trzeba pamiętać, że owoce niestety też mają sporo cukru i nie możemy ich spożywać bezkarnie w zbyt dużych ilościach.
Żeby taka przekąska w postaci owocu była pełnowartościowa i można ją była traktować jak pełnowartościowy posiłek warto jest do owocu coś dodać. No właśnie, co dodać? Pisałam już we wpisie o przekąskach, żeby posiłek był pełnowartościowy to powinien zawierać białko, tłuszcze i węglowodany. Sam owoc nie zaspokoi tych wszystkich potrzeb, ale jeżeli dodamy do niego np jogurt i jakieś płatki albo orzechy to wtedy staje się pełnowartościowym posiłkiem. Świetnym pomysłem są desery na bazie jogurtu naturalnego lub greckiego, owoców oraz domowej granoli lub kruszonki z domowych kruchych ciasteczek.
DESER KOLORY LATA
1 opakowanie jogurtu greckiego (duże)
1/2 pojemnika świeżych malin
1 łyżeczka cukru lub syropu z agawy
5-6 ciasteczek maślanych (najlepiej domowych) lub kilka łyżek granoli
Owoce miksujemy z cukrem na mus. Układamy wszystko warstwowo.
Dla dzieciaków polecam wszelkiego rodzaju koktajle na bazie owoców i jogurtu. Możemy w domu zrobić też własne serki owocowe, kupujemy serek naturalny lub serek waniliowy (tutaj patrzymy bardzo na skład i wybieramy ten z najkrótszym składem, bez dodatku syropu glukozowo-fruktozowego) dodajemy do niego ulubione owoce (truskawki, maliny, borówki, banana) wszystko blendujemy i zajadamy się. Można taki serek posypać prażonymi orzechami (polecam).
Jest jeszcze jeden patent na przemycenie warzyw i owoców. Muffinki i ciasteczka. Tutaj już niestety zawsze znajdzie się cukier czy to w postaci klasycznej cukru białego czy np. syropu z agawy. Jednak w moim odczuciu domowe słodkości są lepszym wyborem niż kupne. Po pierwsze nie zawierają tłuszczy utwardzanych, które tak chętnie wykorzystywane są w gotowych sklepowych słodyczach. A po drugie możemy wykorzystać przepisy, które są na bazie buraka, cukinii, dyni czy marchewki. Często słodycze z dodatkiem warzyw są mniej kaloryczne. Np dodatek buraka do ciasta czekoladowego rewelacyjnie wyostrza smak czekolady.
Temat warzyw i owoców w diecie dziecka jest znacznie bardziej skomplikowany niż mogło by się wydawać. O sposobach jak sprawić, żeby stały się one stałym elementem w diecie dziecka można znaleźć wiele informacji i przepisów w Internecie. Musimy jednak pamiętać, że dziecko jest oddzielną i niezależną osobą, ze swoimi preferencjami smakowymi. A upartością często przewyższa każde ze zwierząt traktowanych jako wzorzec upartości. Dziecko to również świetny obserwator, a przy tym zwierzę stadne. Jeżeli my w domu będziemy jeść kolorowo, nasza lodówka w znacznym stopniu będzie zapełniona warzywami i owocami, to wcześniej czy później nasze dzieci przejmą nasze nawyki żywieniowe i same z siebie będą sięgały chętniej po pomidora czy ogórka niż po kawałek kiełbasy. Na talerzu będzie znaczną część zajmować surówka czy warzywo w innej postaci, niż dominować kotlet i ziemniaki. To my rodzice jesteśmy edukatorami naszych dzieci. Zabierajmy dzieci na zakupy, zachęcajmy je do wybierania warzyw czy owoców w warzywniaku.
Jednocześnie pamiętajmy, że faktycznie obecność warzyw i owoców w codziennej diecie ma wpływ na odporność naszego organizmu, o czym pisałam TU, więc czasami warto trochę poszukać sposobu na zachęcenie dziecka do spróbowania, a jak już trzeba to do przemycenia tych wartościowych produktów do diety.