Jak przetrwać z dzieckiem w samochodzie 600km
Podróż samochodem z dzieckiem? Nie jednej osobie przychodzi na myśl, a może lepiej zostać w domu? Lepiej podróżować jak dziecko jest niemowlakiem, a może lepiej z roczniakiem albo dwulatkiem, a może lepiej poczekać jak będzie mieć cztery, pięć lat? Nie ma gotowej recepty, ani jednej uniwersalnej procedury. Każde dziecko jest inne, i podobnie, każda podróż jest inna. Przecież dziecko to taki sam człowiek jak my. Czy to niemowlak, czy żwawy dwulatek, czy nawet pięciolatek, każdego dnia ma inny nastrój, inne samopoczucie. Jedno jest pewne, warto podróżować z dzieckiem od najmłodszych lat. Dla chcącego nic trudnego.
Nasze pierwsze podróże z dziećmi….
Nasza pierwsza tak długa podróż z Franiem miała miejsce jak miał 2 miesiące. Pojechaliśmy na wakacje do dziadków do Szczecina. Nie było tragedii, wyjechaliśmy nad ranem, po karmieniu Frania zapakowaliśmy go do fotelika mały człowiek sobie zasnął jeszcze w domu, więc bez problemu takiego śpiacego już malucha zamontowaliśmy w samochodzie i wyruszyliśmy. Franio od pierwszych dni lubił jazdę samochodem, praktycznie zaraz po ruszeniu zasypiał. Podróż z dwumiesięczniakiem sprowadzała się do dopasowania postojów, kiedy najmłodszy obudzi się z głodu i potrzeby zmiany pieluszki. Rzekłabym, że taka podróż właściwie nie odbiegała od jazdy bez dziecka.
Julek w swoją pierwszą długą podróż wyruszył jak miał skończone prawie 4 miesięcy. Tragedii również nie było, jednak dziecko 4 miesięczne śpi już mniej, ma więcej aktywnych momentów i nawet, jeżeli zasypia w samochodzie to całej trasy raczej nie prześpi. Ta pierwsza trasa liczyła ok 400 km. Nie obeszło się bez potrzeby zabawiania maluszka. Jednak patrząc na tą podróż, tragedii nie było, a dodatkowo była to nasza pierwsza dłuższa podróż z dwójką dzieci.
Jak sobie radzimy, aby nikt nie zwariował…
Nie oszukujmy się, już koegzystencja z dzieckiem w jednym mieszkaniu to niezła szkoła życia i nauka kompromisów, co dopiero konieczność przebywania przez dłuższy czas w zamkniętej puszcze jaką jest samochód? I to jeszcze bez możliwości poruszania się i przymus spędzenie dłuższego czasu w jednej pozycji, w dodatku przypiętym pasami? Sama myśl już może przyprawić o niezły ból głowy i gonitwę tysiąca i jednej myśli. Jak zaplanować podróż? Co zabrać? Czy brać jedzenie? Kiedy wyjechać? Może moje małe podsumowanie będzie pomocne.
Dziecko śpi, my jedziemy
Nasza podróż na tegoroczna majówkę była zupełnie inna niż poprzednia. Widać jak dzieci rosną i zmienia się ich postrzeganie świata. W podróż postanowiliśmy wyruszyć po 15. Dlaczego akurat tak? Rano Franio był w przedszkolu, więc wiedzieliśmy, że będzie zmęczony i jest duża szansa, że zaraz po wyruszeniu zaśnie. Ta sama zależność tyczyła się naszego żywego dwulatka, aktywne przedpołudnie było gwarancją drzemki Julka, a dla nas szansą na spokojną trasę. Mieliśmy rację, bo Julek zasnął po jakiś 5 minutach w samochodzie, a Franio dojrzał do tego w ciągu pół godziny. Spali praktycznie przez 2 godziny, dla nas był to jeden sygnał. Jedziemy do czasu, aż się nie obudzą. To samo zastosowaliśmy w drodze powrotnej i było dokładnie tak samo. Czyli spokój. Po przetestowaniu tej zasady tam i z powrotem, stwierdzam, że podstawą udanej podróży jest sen dziecka w trasie. Nie ruszajmy kiedy brzdąc jest wypoczęty i domaga się aktywności, a nie spędzania czasu przypiętym do fotelika.
Nie jestem zwolenniczką zasady, że życie rodzinne toczy się w rytm dziecka. Jednak warto być elastycznym a już szczególnie, w perspektywie podróży zrobienie wyjątku to zdrowy głos rozsądku. Dostosowujemy się do rytmu i nastroju dziecka, pozwalamy mu poczuć, że to on w podróży rządzi i absolutnie nie żałujemy tego.
Przystanki
Dostosowujemy je do potrzeb dziecka. W podróży z niemowlakiem jedynie musimy się dostosować do potrzeby zmiany pieluszki i głodu naszego milusińskiego. Przy starszych dzieciach ta potrzeba przerw wygląda troszkę inaczej. Pierwsze to rządzi pęcherz dziecka, jakby śmiesznie to nie brzmiało to w podróży z dzieckiem, każdy chyba zna magiczne zdanie „Mamo siusiu. Mamo kupka”.
Jednak warto pamiętać, że również znudzenie dziecka to sygnał do zrobienia postoju. Szukajmy zatem miejsc z placami zabaw, gdzie dziecko będzie miało szanse spożytkować swój nadmiar energii, wyszaleć się i z chęcią zapadnie w błogostan w rytm pomruku silnika.
U nas tym razem fajnie sprawdziły się małe przekupstwa. Np mały samochodzik na zachętę, czy malutki sekret, że w trakcie podróży kupimy na stacji benzynowej hot doga. Serio to działa.
Ulubione zabawki
Pamiętam, że w trakcie podróż y jak chłopaki byli w okresie niemowlęcym to do zabawy wystarczyła jedna czy dwie zabawki przypięte do fotelika oraz mama i zabawa w a kuku.
Przy starszych dzieciach sprawdzają się wszelkiego rodzaju książeczki, magnetyczne układanki, ścieralne tablety do rysowania, maskotki czy małe samochodziki. Sprawdza się również słuchanie ulubionych piosenek. Cyfrowy tablet do rysowania odkryliśmy dopiero teraz, mała rzecz za ok 29zł a zajmuje dziecko na dobre 45min, dziecko może rysować, pisać bez potrzeby użycia kredek, jak się nie spodoba zmazuje i zaczyna od nowa. Jest to lekkie, małe i można wszędzie zabrać. My nasze kupiliśmy w Media Markt.
Odkryciem naszej majówkowej podróży z pięcioletnim Franiem jest zabawa, którą zaproponował Franio „Moje oczy widzą coś w kolorze….”. Powiem szczerze, że byłam pod wrażeniem jego kreatywności. Wiadomo, że w trakcie jazdy obraz za oknem się zmienia, więc również zmieniały się rzeczy, które zgadywaliśmy.
Rzeczą, która również w moim odczuciu jest niezbędnikiem w podróży jest „stety” niestety tablet i bajki z youtube. W trakcie naszej 600km podróży tablet był w użyciu na ostatnie 100 km zarówno w jedną jak i drugą stronę. Sprawdził się i u dwulatka i pięciolatka.
Przekąski
Ulubione smakołyki dzieciaków to podstawa udanej podróży. Wiem, że nie powinno się jeść w trakcie jazdy, ale nie oszukujmy się podróż z dzieckiem wymaga czasami pewnej elastyczności. Nie mówię tu o dawaniu jakiś twardych i suchych rzeczy to jedzenia, ale tubka owocowa czy banan sprawdzają się super. Warto zaopatrzyć się również w jedzenie, które nasze maluchy będą mogły zjeść w trakcie postoju. Przy młodszych dzieciach super sprawdzają się małe termosiki, gdzie możemy zapakować zupę czy jakąś kaszkę i podać w trakcie postoju. Tym razem dla chłopaków na podróż przygotowałam placuszki jabłkowe, którymi się zajadali.
Co jeszcze zabrać?
Polecam również pamiętać o zabraniu dodatkowego ubranka na zmianę, które mamy w torbie podręcznej i nie musimy rozpakowywać całej walizki. Warto zabrać kocyk i mokre chusteczki. No i najważniejsze pozytywne nastawienie i wiadro melisy.
Na koniec…
Warto podróżować i przyzwyczajać dziecko do jazdy samochodem od samego początku. Początkowo na krótkich trasach, chociaż by po mieście. Pamiętajmy, że każde dziecko jest inne i trzeba sprawdzać co lubi, czego potrzebuje w podróży, jakie godziny są najlepsze do wyruszenia w dalszą drogę. Warto słuchać swojego dziecka i pamiętać, że dziecko tak samo jak my każdego dnia ma inny nastrój i inaczej może zareagować w podróży. Dla dziecka po dojechaniu na miejsce czeka największa nagroda, czas z rodzicami i możliwość poznawania nowego świata. Dzieciaki to uwielbiają.