Moja historia karmienia piersią
Karmienie piersią, to dla mnie osobiście temat bardzo ważny. Karmienie piersią to najlepszy sposób żywienia niemowląt, naturalny, dostarczający im wszystkich niezbędnych składników odżywczych, witamin i minerałów, jak również przeciwciał. Niesamowite jest to jak mleko mamy dostosowuje się do potrzeb dziecka i zmienia się w trakcie całego okresu karmienia. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) rekomenduje wyłączne karmienie piersią przez pierwsze 6 miesięcy życia, a kontynuowanie po rozszerzeniu diety do 2 roku życia. Wytyczne wytycznymi, a wg przeprowadzonych badan do 6 miesiącu życia dziecka jedynie 4% kobiet karmi wyłącznie piersią. Kiepsko to wygląda, prawda? Przez cały okres karmienia czy to noworodka, czy dziecka rocznego, a nawet takiego 2 latka mleko mamy jest pełnowartościowe, idealnie dostosowane do potrzeb dziecka.
Karmienie piersią to również korzyści dla mamy. Badania dowodzą, że karmienie piersią zmniejsza ryzyko raka piersi, po porodzie pomaga przy prawidłowym obkurczaniu się macicy. Mówi się również, że karmiąc piersią łatwiej pozbyć się dodatkowych kilogramów, ale przy tym już bym się tak bardzo nie upierała – wydaje się, że to jest sprawą indywidualną i niestety w wielu przypadkach te efekty są trudno zauważalne.
Karmienie piersią jest bez wątpienia najlepszym z sposobem żywienia niemowląt. Człowiek jest ssakiem, wszystkie ssaki karmią swoje młode piersią, ale tylko człowiek tak łatwo potrafi z tego zrezygnować. Dlaczego? Bo ma wybór, między dobrem dziecka, a własną wygodą. Z jednej strony karmienie piersią jest powszechnie i bezspornie uważane za najlepszy sposób odżywiania dziecka, ale niekiedy wymaga pracy, cierpliwości, poświęcenia, a fakt, że alternatywa czyniąca życie łatwiejszym wydaje się być na wyciągnięcie ręki jest kusząca i wiele osób po nią sięga. Nie będę krytykowała tych mam które decydują się na żywienie dziecka mlekiem modyfikowanym, ale w zamian oczekuję szanowania kobiet, które zdecydowały się na karmienia piersią, czy tych, które walczą od początku o laktację. Warto tę część zakończyć stwierdzeniem, które zareklamuje karmienie piersią: my, matki karmicielki przynajmniej nie musimy w nocy, jak junior domaga się wielkim głosem mleczka, martwić się, jakby tu ten życiodajny płyn podgrzać (bo prosto z lodówki). My oferujemy „bufet” serwujący danie o optymalnej temperaturze.
A jak to było u mnie?
Kiedy byłam w pierwszej ciąży było dla mnie czymś naturalnym, że zaraz po porodzie będę tylko karmiła piersią, nie brałam pod uwagę innego rozwiązania. Cóż, jak wiadomo życie to mistrz niespodzianek i lubi zaskakiwać, więc nie zawsze wszystko jest tak jak sobie zaplanujemy. Moje początki karmienia Frania piersią nie były takie kolorowe, lekkie, łatwe i przyjemne. W ciąży naczytałam się, że dziecko jak się rodzi to samo się pięknie przystawia, a z piersi leci rzeka mleka. No i pierwsze rozczarowanie – teoria sobie, a praktyka…, ech, szkoda gadać. U mnie tak nie było. Franio nie chciał współpracować, a oczekiwana od pierwszej chwili po urodzeniu rzeka mleka, nie zasługiwała nawet na miano mini strumyczka. Nie będę ukrywała, że byłam porządnie rozczarowana. Pojawiły się chwile zwątpienia, że nic z tego nie będzie. Jednak zadziałało wielkie oparcie w mężu, jakie w tych trudnych chwilach miałam. Wręcz nakazał mi przestać się nad sobą użalać i zamiast tego zacząć działać. Najlepszy sposób na pojawienie się tej przysłowiowej rzeki mleka to przystawiać, przystawiać i jeszcze raz przystawiać dziecko do piersi. Jednak, co zrobić, kiedy Twoje dziecko nie chce z tej piersi ssać? Dodatkowo okazuje się, że piersi, a ściślej, brodawki są płaskie i dziecko nie ma jak ich złapać, a do tego ta jego niechęć do ssania piersi? I tu pomocnym okazuje się laktator do pobudzania laktacji oraz tzw muszle korekcyjne, które pomiędzy sesjami z laktatorem lub przystawiania dziecka pomagają wyciągnąć brodawki, korygując zaniechanie natury. Powiem Wam, jedno: efekty pojawiły się dość szybko. Sesje z laktatorem miałam co 3-4 godziny, stosowałam metodę 7 5 3. Metoda ta polega na naprzemienny odciąganiu mleka w systemie 7 minut jedna pierś, następnie 7 minut druga, następnie wracamy do pierwszej i przez 5 minut odciągamy ponownie z niej mleko i z drugiej znowu 5 minut. Wracamy znowu do pierwszej i przez 3 minuty odciągamy mleczko i znowu druga przez 3 minuty. W pierwszych próbach pierwszego dnia nie udało się nic odciągnąć, ale kolejne próby to było kilka kropel siary, i tak z każdym kolejnym odciąganiem tego mleka pojawiło się coraz więcej.
Jednak pobyt z Franiem w szpitalu trwał 5 dni. Pierwsze 1,5 doby był na oddziale noworodkowym , bo miał problemy z saturacją. Tam też niestety został dokarmiony mlekiem modyfikowanym. Przez to też, że Franio urodził się z wagą 4kg, moje mleczka nie było wystarczająco, a on zaczął tracić na wadze to musieliśmy się przez te 5 dni dokarmiać mlekiem modyfikowanym. Jednak, kiedy ja już odciągałam po 10 ml, 20 ml to do dokarmiania stosowaliśmy tzw. metodę sondą po palcu, aby nie zaburzyć odruchu ssania. Przez cały pobyt w szpitalu Franio nie dawał się przystawić do piersi. Żeby było mu łatwiej złapać pierś, próbowaliśmy karmić się przez kapturki, jednak w trakcie pobytu w szpitalu efekty były zerowe. Wszystko zmieniło sie po powrocie do domu. Mojego mleczka było coraz więcej, a Franio zaraz po powrocie do domu bez problemu przystawił się do mojej piersi, początkowo przez jakieś 2 tygodnie przez kapturki, ale wracając do początków w szpitalu gdzie każda próba kończyła się krzykiem to był to ogromny sukces.
Nasze dokarmianie skończyło się również zaraz po powrocie do domu. Jak to zrobiliśmy? Nasz system karmienia wyglądał tak, już w szpitalu, że najpierw było moje mleczko odciągnięte, a dopiero potem próba dokarmienia mlekiem modyfikowanym. Przy karmieniu przez sondę po palcu wiedziałam dokładnie ile zjadł Franio, ile było mojego mleczka i ile musiałam mu jeszcze podać modyfikowanego żeby był najedzony. Troszeczkę inaczej wyglądało to po powrocie do domu. Nasza sesja karmienia wyglądała tak, że najpierw Franio jadł z piersi, następnie dostawał moje odciągnięte mleko i tylko pierwszej nocy w domu dodatkowo podaliśmy raz mleko modyfikowane, którego wypił ok 10ml. Zapewne zastanawiacie się skąd moje mleko, a no po karmieniu Frania z piersi siadałam do sesji z laktatorem i nadal pobudzałam laktację metodą 7 5 3. Taki system stosowałam przez około tydzień pobytu w domu. Po tym czasie Franio najadał się już w trakcie przystawiania do piersi. Po około miesiącu udało nam się zejść z karmienia przez kapturki i używania muszli korygujących. Frania karmiłam praktycznie 2 lata, do pełnych 2 lat zabrakło 2 miesięcy.
Zupełnie inna jest historia Julkowej drogi mlecznej. Julek od pierwszego przystawienia pięknie ssał pierś. Przy drugim porodzie również byłam nastawiona na karmienie piersią, ale liczyłam się z tym, że mogą wystąpić problemy. Do szpitala zabrałam nawet laktator, jednak nie był on potrzebny.
Jednak u Julka również w pewnym momencie pojawił się problem z przystawianiem do piersi, po około 3-4 tygodniach. Julek potrafił przez 30 min płakać, wyginać się zanim złapał pierś i się najadł. Problemem okazało się wzmożone napięcie mięśniowe i asymetria. Już po pierwszej wizycie u fizjoterapeuty i pokazaniu jak pielęgnować dziecko, jak układać, podnosić, nosić problemy się skończyły. Julek ma obecnie 2 lata i 3 miesiące i nadal jest karmiony piersią. Dlatego ja zawsze jak, ktoś się pyta o rady związane z karmieniem piersią polecam skontaktować się z doradcą laktacyjnym, a czasami również z fizjoterapeutą, jak wskazuje przykład Julka.
Wsparcie
Nie będę nikogo oszukiwała mówiąc, że karmienie piersią to jest banalnie proste, nie wymagające jakieś głębszej filozofii. Bo tak nie jest. Początki nie zawsze są łatwe, od początku mleko nie zalewa dziecka i wszystkiego dookoła, i nie wierzmy w opowieści dziwnej treści, że karmienie nie boli, a współpraca między mamą a dzieckiem od pierwszej sekundy jest idealna. No więc NIE. Nie znam kobiety, która by przyznała, że początki nic nie bolały. Ja przez pierwsze 2 tygodnie nie raz płakałam z bólu, bo zacisk noworodka szczęki, mimo że bezzębnej jest tak silny, że miałam wrażenie jakby moja pierś była miażdżona. Pojawiły się poranione brodawki, noworodek nie zawsze prawidłowo łapie pierś, a też pierś musi się przyzwyczaić. Jeżeli mamy podejrzenie, że noworodek źle łapie pierś, ssie nie efektywnie, albo podejrzewamy np. problemy z wędzidełkiem to polecam skontaktować się z certyfikowanym doradcą laktacyjnym. Niby mówi się, że karmienie piersią jest takie naturalne, ale aby ono było przyjemne zarówno dla mamy jak i dziecka wymaga czasu, nauki siebie, ale również znajomości kilku niezmiernie ważnych kwestii technicznych. Nie warto trwać dłuższy czas w ułudzie że sami sobie z tym poradzimy. Pewnie tak się by stało, ale wizyta u doradcy to nie wizyta u stomatologa. Nie ma się czego bać, a możemy oszczędzić na czasie, bólu i nerwach.
Szczególnie przy początkowych problemach z laktacją bardzo ważne jest wsparcie bliskich, a również personelu medycznego. O ile na pierwsze możemy mieć wpływ, tak na drugie często nie koniecznie. Wsparcie partnera, przyjaciółki czy mamy jest bardzo ważne. Nie mówię tu o dawaniu cudownych rad i swoich sposobów na laktację, często wątpliwych i niepotwierdzonych naukowo. Mówię o takim wsparciu mobilizującym, kiedy to kobieta na początku swojej drogi mlecznej traci wiarę w siebie w to, że uda jej się wykarmić swoje dziecko.
Co jeść przy karmieniu piersią?
Napiszę tylko jedno NIE MA DIETY MAMY KARMIĄCEJ! Mleko tworzy się z krwi, a nie z treści pokarmowej. Jemy wszystko na co mamy ochotę i obserwujemy dziecko. Nie ma potrzeby stosowania a priori diety eliminacyjnej. Jemy wszystko i cieszymy się z karmienia piersią. Należy jednak starać się odżywiać racjonalnie i zdrowo, wybierać produkty dobrej jakości.
Wytworzenie mleka to jest proces. Jak już pisałam mleko mamy jest pełnowartościowym posiłkiem, a że produkuje się z krwi mamy to też od mamy pobiera wszystkie niezbędne składniki odżywcze. Dlatego z tego względu tak istotne jest prawidłowe odżywianie mamy. Pamiętam jak byłam w ciąży z Franiem i uczestniczyłam w zajęciach w szkole rodzenia. Zdanie, które mi zapadło w pamięci odnośnie karmienia piersią i jego zalet nad mlekiem modyfikowanym: „Taniej jest dobrze i zdrowo odżywiać mamę, niż kupować mleko modyfikowane„. Ja bym do tego dodała, że to zdrowe odżywianie mamy przekłada się, na zdrowie MAMY i DZIECKA, bo mama poprzez dostarczanie wszystkich składników z pożywieniem zapobiega ryzyku wystąpienia ewentualnych niedoborów w swoim organizmie.
Podsumowanie
Karmienie piersią to proces bardzo złożony i ciężko poruszyć wszystkie jego aspekty w jednym wpisie. Tu skupiłam się głównie na tym jak wyglądały moje początki drogi mlecznej, podkreślając, że problemy da się pokonać, a u każdej mamy, ba przy każdym maleństwie początki wyglądają trochę inaczej. To są całkowicie inne historie i doświadczenia. Jedno jest wspólne mleko mamy to najlepsze co możemy dać swojemu dziecku. No i te wspólne chwile jakie spędzamy podczas karmienia piersią wytwarzają między mamą i dzieckiem niesamowitą więź.
A jaka jest Twoja historia droga mamo? A może są tu jakieś przyszłe mamy, które mają jakieś pytania? Zapraszam do komentowania tutaj na blogu jak i na Instagramie.
Moja historia jest nietypowa, ale karmiłam bo karmienie piersią moze mieć rożne formy i etapy. To dowodzi, ze w laktacji wszystko jest możliwe i nie należy sie poddawać. Ciekawa jestem jak bedzie prZy trzecim dziecku